poniedziałek, 23 czerwca 2025

W napięciu czekamy na ... Godota


Chcemy znać przyszłość. Czekamy na nią pełni napięcia, bo przecież każda nowa sytuacja wywołuje napięcie. Może to co nadchodzi będzie trudne, straszne, nie do zniesienie. Jeśli przyszłość rysuje się negatywnie to oczekujemy pomocy, jak się uchronić. Jeśli wiemy, że ucieczka przed negatywną przyszłością nie leży w naszej mocy, to szukamy zbawiciela, wyzwoliciela. 

Natomiast jeśli nie ma już ratunku to chociaż pocieszyciel, mistyk, kapłan by się zdał ... co tam mistyk nawet mały, wyszargany, pluszowy miś ukojeniem się stanie.


Umysł ludzki potrafi stworzyć mnóstwo możliwych scenariuszy zdarzeń i jeszcze przywiązać się miłością prawdziwą do każdego scenariusza a później jest ... oczekiwanie ... oczekiwanie na Godota.

Wszystko co dzieje się w tym czasie, w naszym życiu, staje się "trochę pozorne", "trochę nieważne", "trochę sztuczne" bo przecież nasz umysł i nasze serce czeka ... czeka na Godota.

Tracimy czas, nasze życie umiera, nasz świat karleje i ... wszystko już było, nie ma już nic, jesteśmy wolni możemy iść.


Przepraszam za tę gorycz słów ale jestem na "świeżutko" po spektaklu "Czekając na Godota" Samuela Becketta w Teatrze Narodowym.

*Spektakl w reż. Piotra Cieplaka z Jerzym Radziwiłowiczem i Mariuszem Benoit nie należy do najłatwiejszych w odbiorze. Zaliczany jest do tzw. teatru absurdu. Jednak muszę stwierdzić, że napięcie oczekiwania roztaczające się ze sceny zdało się być bardzo podobne do napięcia w naszym kraju, które trwa już chyba wiecznie. Warto się wybrać jeśli lubi się sporą dawkę niejednoznaczności.


"Łez na świecie zawsze jest tyle samo. Gdy jeden przestaje płakać, drugi gdzie indziej zaczyna. Tak samo ze śmiechem. Nie narzekajmy więc na nasze czasy, nie ma w nich więcej nieszczęścia niż dawniej. Ale i nie chwalmy ich sobie. Po prostu nie mówmy o nich."

/Samuel Beckett, Czekając na Godota/


Czyż jednak mogę odmówić "Stałemu Czytelnikowi" garść przemyśleń i refleksji ?

Zdecydowanie nie mogę, aczkolwiek zalecam bardzo dużą wstrzemięźliwość w pochłanianiu i wydalaniu internetowych informacji.

Proszę pomyśleć, jak dużo informacji pojawiło się w ostatnich latach, i jednocześnie jak niewiele z nich było wartościowych, zbliżających do prawdziwego oglądu świata.

Cóż jednak robić, kiedy chęć poznania losów świata i jego tajemnic jest niepohamowana ? 

Na początek obejrzeć scenę z filmu "Indiana Jones i królestwo kryształowej czaszki"

Muszę wiedzieć


Ale przechodząc do tematu ...


Zdecydowanie stwierdzam, że już wielokrotnie nawiązywałam do opisu  funkcjonowania świata w okolicach 2030-33 r. Nic się w tej kwestii nie zmieniło.

Podobno najsławniejszemu jasnowidzowi co miesiąc inne obrazy się objawiają ... ja objawień nie mam. Co wydedukowałam z mapy nieba, to napisałam.


Po pierwsze ... o tym, że w sposób zasadniczy zmienia się świat zaczęłam "wieszczyć" 4 lutego 2016 r. publikując post "Rok 2020 czyli koniec starego świata" i w dalszych miesiącach i latach pokazywałam, w jaki sposób mogą następować te przemiany.

Opisywałam jak następują zmiany "astrologicznych epok żywiołów", jaki jest rytm tych zmian. Tu trudno mi przytaczać posty bo było ich bardzo dużo.


Po drugie ... już w drugiej połowie 2021 r. pisałam dość szeroko o układzie trygonalno-sekstylowym pomiędzy Uranem-Neptunem -Plutonem /swoją drogą pan Gibaszewski był łaskaw zauważyć ten układ dopiero w ostatnim roku /tak mi doniesiono bo nie oglądam/. To dopiero bystre astrologiczne oko ... to zupełnie jakby przepowiedzieć burze, kiedy pierwszy piorun osmali czubek głowy.

Przypominam więc moje posty z października i listopada 2021 r. "Nowy Wspaniały Świat" /4 części/. Wszystko jest na blogu.


Po trzecie ... opisywałam świat około 2032 r. już w 2022 r. /a więc z 10-cio letnim wyprzedzeniem/ w postach "Wielka koniunkcja Saturn-Uran w znaku Bliźniąt" z 6 września 2022 r. i "Wielkie koniunkcje Saturn-Uran czyli trójkąty, kwadraty i grube kreski" z 11 września 2022 r.


Ponadto było jeszcze całe mnóstwo innych postów na te tematy.

I oczywiście o wszystkich tych kwestiach przypomniałam w postach z lutego i marca tego roku /już w 2-gim życiu bloga/.


O tych bieżących wydarzeniach postaram napisać coś jutro chociaż one także wpisują się w szeroko zakrojone, gwiezdne scenariusze.

Np.

Przypominam mój post z 1 września 2013 r. /ale dawno temu !/ "Okiem astrologa-Bliski Wschód czyli Lew w natarciu", który pokazuje jak działają tzw. ciężkie planety na początek znaku Lwa. 

Proszę zwrócić uwagę na bardzo długi retrogradacyjny tranzyt Marsa, który dotykał aż trzykrotnie początku znaku Lwa. Jednak to był tylko Mars - zaczepiał, jątrzył.

Za rok w znak Lwa wejdzie Jowisz a on bardzo lubi roznosić zarazę parchatej, syjonistycznej demokracji.

A swoją drogą ciekawe, że bandyta Netanjahu nazwał swoją operację terrorystyczną z 13 czerwca "Rising lion" ... chyba czyta mojego bloga.





0 komentarze:

Prześlij komentarz