czwartek, 22 sierpnia 2013

0kiem astrologa - Niech żyje rock !!!!

Roger Waters zawitał do Polski i przypomniał swoim fanom / a pewnie i pozyskał nowych / wielkie "The Wall". Widowisko powstało w 1979 r. i miało by protestem przeciw wyobcowaniu artysty oraz metaforycznemu murowi, który izolował go od publiczności. Okazało się, że muzyka powiedziała dużo więcej. Zaistniała w określonym czasie i przestrzeni, wpisała się w ducha czasów. Geniusz objawił się. Czy w 1979 r. Waters mógł przypuszczać, że na własne oczy będzie oglądał rozpadające się mury europejskich systemów politycznych / i to całkiem namacalnie a nie metaforycznie/? Ta muzyka zaczęła żyć swoim własnym życiem i tak jest do dzisiaj. Waters  jest jej zakładnikiem i już pewnie wie, że nie prześcignie samego siebie. Esencja jego życia zawarta została w "The Wall". W tamtym czasie, w Polsce, młodzi ludzie w szczególny sposób traktowali tę muzykę /wykluwała się Solidarność, a nastroje wolnościowe dochodziły do zenitu/. To był więcej niż rock, to był polityczny protest song. Teraz Waters też tak traktuje swoje widowisko. Myślę, że duch czasów przyniesie nam więcej muzyki walczącej o porozumienie, burzenie murów, pokój, komunikację między ludźmi.
Pewnie nie raz usłyszymy  Jacka Kaczmarskiego Mury . Powspominamy Kult z 80-tych lat Po co wolność.
Mam nadzieję, że wielka Republika przypomni o sobie. Nie ma Republiki i nie ma Obywatela GC ale jego duch w muzyce pozostał. Powinien w najbliższym czasie dać o sobie znać:  Nieustanne tangoTelefony,
Odchodząc.
Powinna odkryć się na nowo Metallica i walczący hip-hop.
"Duch czasów" lat 80-tych, który namawia do burzenia barier i próby porozumienia się, dał o sobie znać poprzez śmierć Sławomira Mrożka / autor zmarł a jego twórczość ożyła - ach, ten los twórcy/. Dla Mrożka problem porozumiewania się ze światem był bardzo ważnym tematem twórczości, a w końcowych latach życia stał się wyzwaniem do walki z ułomnościami ciała.

0 komentarze:

Prześlij komentarz